poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 1

Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno do pokoju. Spojrzałam na Dominicę leżącą obok mnie. Wyglądała uroczo i tak... niewinnie. Chciałam ją obudzić i powiedzieć jak bardzo ją kocham ale zamiast tego zczołgałam się z łóżka i podeszłam do biurka. Zergar wskazywał 7:15. Zdziwiłam się, że tak wcześnie wstałam.
Poszłam do łazienki umyłam się, zrobiłam poranną toaletę, nałożyłam dresy i luźny t-shirt. Kiedy wróciłam do pokoju sprawdziłam telefon ale nikt nie napisał.  Dominica nadal spała więc postanowiłam jej nie przeszkadzać. 
Zeszłam na dół do kuchni, byłam głodna.  Rodziców już nie było codziennie koło 6 wychodzili do pracy.
Otworzyłam szafkę z pieczywem i wyciągnęłam wafle ryżowe, zjadłam dwa i wypiłam szklankę soku.
Usiadłam w salonie na sofie, włączyłam telewizor, ale nie było tam nic co by mnie zaciekawiło. Nie mając co ze sobą zrobić poszłam do łazienki na górę i pomalowałam paznokcie na fioletowo.
-Vic? - usłyszałam cichy głos. Ruszyłam do pokoju gdzie zastałam Dominicę siedzącą na moim łóżku owiniątą kocem.
-Oo hej- uśmiechnęłam się do niej.
-Vici, chyba coś mi jest. - powiedziała z niepokojem w oczach. - nie mogę ruszyć nogą, bardzo boli.
Uniosłam koc i rzeczywiście w prawej łydce dziewczyny tkwił spory kawałek szkła, wokół noga była opuchnięta i czerwona.
-Ojeju,  jak to się stało? - spojrzałam na nią nie wiedząc za bardzo co mam robić.
-To musiało się stać jak ojciec rozbił butelkę. Zamim przyszłaś.
-Nie poradzę sobie z tym sama Domi, musimy cię zabrać do lekarza.
-Ale jak się tam dostaniemy? Przecież żadna z nas nie ma prawka. - powiedziała lekko wystraszona.
-Zadzwonię do Jacksona może ona nam pomoże. Masz jego numer? - zapytałam.  To był jedyny pomysł jaki przyszedł mi do głowy.  Musiałam coś zrobić. 
Jackson był moim kumplem i super dobrym przyjacielem Domi. Miałam nadzieję, że znajdziemy u niego ratunek.
Dominica podała mi jego numer i zadzwoniłam. Opisałam mu krótko jak wygląda sytuacja, a on na szczęście zgodził się nam pomóc. 
- Będzie tu za dziesięć minut. - powiedziałam do niej.  Pomogłam jej się ubrać i zejść na dół.  Bardzo się przy tym obie zmęczyłyśmy. Domi bardzo cierpiała.  Położyłam ja na sofie i owinęłam jej nogę bandażem tak żeby nie zaczepić wystajacego z niej szkła.  Po chwili przyjechał Jackson i zaniósł ją do samochodu.  Był od nas 3 lata starszy, dużo wyższy. Miał ciemne oczy i dość jasne krotkie włosy z przodu lekko opadające mu na czoło, był wysportowany i przystojny. 
Kiedy wsiadłam do jego samochodu nie minęło 10 minut, a bylismy na miejscu. Jackson zaniósł Dominicę na pogotowie, a ja pobiegłam za nimi. Kiedy w końcu przyjęli ją.  Usiedliśmy oboje w poczekalni.
-Victoria, co się jej stało?  - powiedział do mnie chłopak.
-Wczoraj wieczorem. Jej ojciec rozbił butelkę i kawałek utknął jej w nodze. Była tak roztrzęsiona, że nawet tego nie zauważyła, a ja nie wpadłam na pomysł, że coś mogło jej być. 
-To straszne. I tak ma mnóstwo problemów, a teraz jeszcze to. To niesprawiedliwość. 
Pokiwałam głową na potwierdzenie słów chłopaka. Potem siedzieliśmy już w ciszy.

__________________________________________
Jest pierwszy rozdział :) spokojnie jeszcze wszystko się rozkręci, to nie będzie tak wyglądało ;) chłopcy też już niedługo się pojawią :)
Jeśli to przeczytałeś/aś zostaw komentarz, oceń to co stworzyłam :)
Pozdrawiam ;*

1 komentarz:

  1. Pragnę Cię poinformować, że ten blog został nominowany do Liebster Award <3
    Szczegóły znajdziesz tutaj : http://alive-niall-horan-fanfiction.blogspot.com/2014/09/liebster-award.html
    Rozdział jest cudowny <3 Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń